Adriaen Isenbrant, Chrystus ukoronowany cierniem (Ecce homo) i Matka Bolesna

Starożytne gody weselne. Pana młodego jeszcze nie ma. Dziesięć dziewcząt trzyma płonące lampy, chcą mu wyjść naprzeciw, godnie przywitać go. Panny roztropne, w przeciwieństwie do panien głupich, mają dodatkową oliwę. Oblubieniec opóźnia się. Wszystkie panny zasypiają. Północ. Słychać wołanie: idzie już. Dziewczęta budzą się. Panny głupie widzą, że lampy im gasną, roztropne nie mogą im dać oliwy, bo pan młody nie zostanie przyjęty ze światłem. Głupie odchodzą szukać kogoś, kto im sprzeda oliwę. Wtedy to wchodzi oblubieniec. Panny roztropne przyjmują go godnie, wchodzą na wesele, drzwi zostają zamknięte. Pukającym pannom głupim oblubieniec odpowiada – nie znam was, nam – czuwajcie i módlcie się.

Roztropność bywa poddawana próbom. Świadomość dobrego celu i wybór dobrych środków do tego celu nie wystarczą, żeby być naprawdę roztropnym. Potrzebna jest jeszcze wytrwałość. Wszystkie panny, i roztropne, i głupie, zostały poddane próbie – oblubieniec nie przychodził. Zwłoka trwała na tyle długo, a one na tyle były zmęczone, że zasnęły. To próba pokazała, kto był rzeczywiście roztropny, przezorny.

Maryję nazywa się Panną roztropną. Łaciński, oryginalny tekst litanii loretańskiej mówi: Virgo prudentissima – Panno najroztropniejsza, Panno o roztropności największej. Kiedy w życiu Maryi miały miejsce próby? Czy nie była nią ucieczka do Egiptu? Czy nie było nią bolesne szukanie dwunastoletniego Jezusa pomiędzy pielgrzymami, kiedy On został w świątyni? Z pewnością. Tradycja nazywa próby Maryi siedmioma mieczami bądź mieczem. Największą próbą  roztropności Maryi była męka Chrystusa. Wielkość dzieł Bożych w Maryi zostaje ukazana światu, gdy Syn Jej cierpi niewinnie, gdy haniebnie umiera na krzyżu.

Maryja w czasie męki Syna nie traci celu sprzed oczu – Ona wie, po co Chrystus przyszedł na ten świat. Słyszy jakby słowa archanioła – On bowiem zbawi lud swój z jego grzechów. To znaczy właśnie najświętsze imię Jej Syna – Jezus – Pan zbawia. Wszystko, co Jezus robił na ziemi było temu podporządkowane: dla nas ludzi i dla naszego zbawienia. Zatem i śmierć krzyżowa, której Maryja jest świadkiem, w której w tajemniczy sposób bierze udział. Maryja ufa, że środki, które Chrystus dobrowolnie przyjmuje są właściwe, choć tak bardzo bolesne. Dlatego pod krzyżem nie rozpacza. Cierpi, ale nie rozpacza. Jest jak najczystsze złoto próbowane ogniem. Doznaje żaru płomieni, topi się, ale dalej pozostaje tym samym szczerym złotem.

Niepokalana głębiej niż ktokolwiek inny przeżywa Mękę Chrystusa. Nie ma w sobie żadnego grzechu, który zawsze sprawia, że spojrzenie nie jest jasne,  że współczucie nie jest zupełnie szczere, że miłość nie jest bezinteresowna. Inni świadkowie męki Chrystusa tracą wewnętrzne uporządkowanie, uciekają, podejmują wątpliwości i strach, nie wierzą Chrystusowi. Dlatego późniejsze zmartwychwstanie jest dla nich zaskoczeniem, dlatego idą go szukać w grobie. Maryja nie idzie do grobu, nie szuka żyjącego pomiędzy umarłymi. Znowu okazuje roztropność. W Jej przypadku zmartwychwstanie Syna nie jest niemożliwą niespodzianką, lecz obietnicą, która wypełniła się, proroctwem, które spełniło się, zapowiedzią, która doszła do skutku. To wszystko przerasta zdolności natury, ale czy dziewicze poczęcie Chrystusa nie przerosło zdolności natury, czy przeistoczenie we Mszy świętej nie przerasta zdolności natury?

Panna najroztropniejsza pokazuje nam, że prawdziwa wiara jest obroną naszej roztropności, zwłaszcza w godzinie próby. To dzięki wierze nie tracimy sprzed oczu celu, do którego zmierzamy – roztropność przecież to świadomość celu, wybór dobrego celu. To wiara chroni rozum – jeśli Chrystus nigdy nie skłamał, czemuż miałby kłamać, gdy mówił o swej męce, śmierci i zmartwychwstaniu? Jeśli prorocy przepowiedzieli cierpienia Mesjasza, to czy oglądanie ich wypełniania ma wprowadzać w wątpliwości, czy Jezus jest prawdziwym Mesjaszem? Czy byłoby aktem rozumnym, z powodu Męki Zbawiciela, stracić sprzed oczu całe życie Chrystusa, naukę, miłosierdzie, cuda? Żadną miarą!

Jeśli roztropność to wybór dobrych środków – to znów Maryja pokazuje, że wątpienie nie jest dobrym środkiem – odwraca człowieka od rzeczywistości. Czy jest rozumnym wątpienie stworzenia w słowa Stwórcy? Czy może się prawdomównemu i nieomylnemu Bogu podobać, gdy stworzenie przypisuje mu podstęp, zwiedzenie, kłam? Gdy jestem świadkiem jakiegoś wydarzenia, i opowiadam o tym, co doskonale widziałem, jakże obraźliwe jest to, gdy ktoś powie, że nie mówię prawdy. Podobnie z wiarą. Czym innym jest zgłębianie, które rozważa, szuka, poznaje, zgłębia, czym innym jest wątpienie, które na samym już początku przypisuje nieprawdę. Maryja – Panna najroztropniejsza znowu jest mistrzynią zgłębiania, rozważania, stawiania pytań, ale nie wątpi – nie przypisuje Synowi nieprawdy. Pan zapowiedział, że zostanie osądzony, zamordowany, ale że trzeciego dnia zmartwychwstanie. Maryja nie zapomni tych słów, nie weźmie ich w nawias, nie uda, że nie było ich, przeciwnie, będzie czekać, będzie czuwać. Jakże miałaby odrzucić to, co powiedział jej archanioł Gabriel przy zwiastowaniu – żadne słowo, które mówi Bóg, nie jest Mu niemożliwe[1].

Komentarz przygotował: o. Arnold Pawlina OP 


[1] Por. Łk 1, 37: „Bo u Boga nie będzie żadne słowo niepodobne”. (Za Biblią ks. Wujka. Niepodobne – w tym wypadku oznacza niemożliwe).