NMP Matka Nieustającej Pomocy, Kościół św. Alfonsa Liguoriego w Rzymie

Cztery wezwania z litanii loretańskiej: Uzdrowienie chorych, Ucieczko grzesznych, Pocieszycielko strapionych i Wspomożenie wiernych idą niejako razem. Pokazują cztery związane ze sobą działania Maryi w stosunku do nas, grzeszników.

Grzech pierworodny naruszył wnętrze człowieka przez choroby i skłonność do zła. Naruszenie jedności ciała i duszy skutkuje chorobami, zupełne ich oddzielenie to śmierć. Skłonność do zła rodzi dalsze grzechy. Biorą się one ze zranionej woli, która nie chce iść za światłem rozumu umocnionego wiarą. Człowiek wie, że coś jest dobrem – ale nie wybiera tego, wie, że coś jest złem i wybiera to. Choroby same w sobie są niezawinione, w przeciwieństwie do grzechów: choroby znosimy, cierpimy, grzechy popełniamy, sami wybieramy. Lecz oprócz naruszenia naszego wnętrza, grzech pierworodny skaził to co na zewnątrz nas. To co robimy dobrego jest słabe, nasze dobro jest kruche i ograniczone. To osłabione działanie możemy nazwać słabością. A prócz słabego dobra doświadczamy jeszcze braku i nie wiemy, czy dojdziemy do celu, czy nasze głębokie pragnienia zostaną spełnione. Tę niepewność i doznawanie braku możemy nazwać strapieniem. Zatem przez grzech pierworodny wewnątrz nas widzimy choroby i grzechy, na zewnątrz słabości i strapienia.

            Z tego poczwórnego mroku, ciemności, cienia i zmierzchu wydobywa się jasny promień Niepokalanej, którego nie mogą one opanować i zgasić. Mroki chorób Maryja rozprasza jako Uzdrowienie chorych. Ciemności grzechu niszczy jako Ucieczka grzesznych. Cień osłabionego dobra Maryja rozjaśnia jako Wspomożenie wiernych, zmierzch strapień jako Pocieszycielka strapionych. Zło jest brakiem dobra, zatem Maryja umacnia chorych, tych którzy doświadczają braku zdrowia. Grzech jest śmiercią duszy, dlatego Maryja przynosi nowe życie, niesie martwego przez grzech do Tego, który wskrzesza. Słabe dobro nasza Pani umacnia, dając mu wielką wartość. Strapienia pokonuje ukazując, że cel jest możliwy do osiągnięcia.

            Maryja może w innych przywracać prawdziwy porządek, gdyż sama w sobie doznaje harmonii. Dzięki Męce Chrystusowej jest Ona Niepokalana i Święta. Nie ma w sobie naruszonej jedności między duszą i ciałem. Jej decyzje podążają za rozumem, jej miłość za poznanym dobrem. Jej czyny Bóg umacnia swą łaską, tak że przynoszą wieczne owoce. Niepokalana jest zjednoczona z Bogiem przez wiarę i miłość, zatem nie brakuje Jej Boga, jest niejako cały czas u celu.

            Tym co niszczy poczwórne dziedzictwo grzechu pierworodnego: choroby, grzechy, osłabienie dobra i strapienia jest Zwiastowanie Anielskie. Maryja staje się w tej godzinie prawdziwym Uzdrowieniem chorych – poczyna Tego, który jest Zdrowiem, Chrystusa, On zaś ostatecznie przywróci w zmartwychwstaniu na końcu czasów jedność między ciałem i duszą wszystkim ludziom[1]. Maryja jest Ucieczką grzesznych – poczyna Tego, który oczyści sumienia krwią swoją: odrodzi grzeszników w chrzcie i pokucie. Maryja jest Wspomożeniem wiernych, bo przynosi tego, który umocni dusze łaską uświęcającą, podzieli się z nami swoim życiem – przez to czyny ludzi będą miały wartość nieskończoną. Maryja jest Pocieszycielką strapionych ponieważ poczyna pod sercem Pana, który wierzącym pełnym miłości udzieli potężnej cnoty nadziei. Nadzieja natomiast da nam siłę do walki: to w co wierzymy przecież możemy osiągnąć.

            Maryja stoi przed nami jako Pocieszycielka strapionych. Zrozumiemy to lepiej, jeśli zwrócimy uwagę, że przed Wcieleniem dusze wszystkich ludzi szły do otchłani Szeolu, do piekieł, do których w Wielką Sobotę zstąpi Chrystus. Człowiek po grzechu pierworodnym nie miał nadziei na niebo, na zbawienie wieczne. Skoro życie po śmierci było tak smutne, większość dążeń ludzkich dotyczyła tego świata. W pewnym momencie coś się zmienia. Następuje pełnia czasów – Zwiastowanie. Można to wszystko odwrócić. Niebo staje się możliwe. Bramy raju mogą być otwarte. Wszystko jeszcze może być inaczej. Anioł stoi przed Dziewicą. Z Szeolu i ze wszystkich pokoleń ludzi wydobywa się wielki jęk. Od jednego słowa Dziewicy Bóg uzależnia zbawienie ludzi. Niewiasta sprowadziła nieszczęścia, niechże niewiasta przyniesie prawdziwe radości. Niewiasta odwróciła się nieposłuszeństwem od Boga na słowa upadłego anioła, niech teraz niewiasta przez posłuszeństwo zwróci się do Boga na słowa anioła świętego. Niewiasta zamknęła przystęp do drzewa życia, niech zatem teraz niewiasta przyniesie światu owoc na życie wieczne – Chrystusa. W centrum świata stoi Dziewica i spokojnie rozważa każde słowo Posłańca. Wielka jest godzina pełni czasów. Dziewica zwycięża, nie przez bunt, ale przez posłuszeństwo, nie przez pychę, ale przez miłość. I ściąga pod swe serce w centrum świata Mesjasza, Króla, Zbawcę, Boga. Jednym słowem – Amen – Dziewica pocieszyła wszystkie wieki.

            Zatem Maryję słusznie nazywa się Pocieszycielką strapionych. Jest ona też naszą Pocieszycielką, która pomaga nam pokonać nasze strapienia i osiągnąć cel. Obiektywnie nie ma większego strapienia niż oddzielenie od Boga, im większe oddzielenie, tym strapienie jest głębsze, bardziej dotkliwe. Wszystkie inne strapienia są cieniem tego pierwotnego smutku: oddzielenia od Boga. Naszym celem jest zbawienie wieczne, niemożliwe do utracenia życie z Bogiem. Wszelkie inne dobro, jakie nam przedstawia ten świat jest tylko delikatnym odbiciem dobra wiecznego: życie doczesne wskazuje na życie wieczne, obecna wiedza na oglądanie Boga twarzą w twarz, na poznanie całej prawdy, miłość na ziemi wskazuje na niczym nie zagrożone zjednoczenie z Bogiem i świętymi. Tutejsze radości są delikatnym przedsmakiem radości nieba, tutejsze zaszczyty i sława są niemal niewidocznym cieniem chwały świętych. Jeśli straty i naruszenie tych małych rzeczy ziemskich rodzi nieraz smutek bardzo wielki, to czym jest pozbawienie na wieki prawdziwego dobra, które jest większe niż stworzenie, jedynego dobra, które jest w stanie przynieść pokój naszym nieskończonym pragnieniom. Nie ma tu żadnej proporcji, skoro ten świat ma się do życia z Bogiem jak cokolwiek skończonego do nieskończoności. Całe nasze ciało i dusza tęskni za wiecznością, za zbawieniem, pragnie je osiągnąć. Maryja jest tą, która umacnia trapiących się myślą, że nie są w stanie tego osiągnąć, zatem umacnia naszą prawdziwą nadzieję.

            Chrześcijanin, jak maratończyk, biegnie do celu i nie wie, kiedy dobiegnie. Jest zmęczony, zlany potem i spragniony, z trudem oddycha, bolą go nogi i zastanawia się, czy w ogóle zobaczy cel. Słońce pali, powietrze często jest duszne. I oto jest obok niego osoba, która dobrze zna maraton. Ukazuje dokładnie, co trzeba robić żeby dobiec. Podaje wodę. Kiedy biegacz upadnie, pomaga mu powstać, dba o niego. Mówi: dasz radę. Droga jest jeszcze długa, ale możliwa do pokonania. Nie poddawaj się, jestem przy tobie. I rzeczywiście biegną razem. W ten sposób maratończyk, przy takim wsparciu, dobiega do celu. Niepokalana jest tą, która towarzyszy nam w drodze do zbawienia wiecznego. Chroni naszą nadzieję, umacnia nas, pomaga wstać. Towarzyszy nam, bo takie zadanie wyznaczył jej Syn. Przecież dobrze towarzyszyła Jemu, była też przy Apostołach w godzinie zesłania Ducha Świętego, przez wieki umacniała nadzieję świętych. Czemuż miałaby nie umocnić i naszej nadziei?

Komentarz przygotował: o. Arnold Pawlina OP


[1] Tu należy odróżnić dwie rzeczy: naturę i osobę. Zmartwychwstanie ciała dotyczy natury ludzkiej, zatem wszystkich ludzi. Nagroda i kara wieczna dotyczy osób i ich wyborów. Cała natura ludzka została odkupiona przez Chrystusa, zatem wszyscy zmartwychwstaną: dusze wszystkich wrócą do swych ciał. Niebo jest czymś innym niż cała zmartwychwstanie, ponieważ również potępieni zmartwychwstają (J 5, 28-29).